Kiedyś, za nastolatka, pogrywałem w zakłady bukmacherskie. Interesowałem się geografią to znałem wiele miast, lubiłem sport to śledziłem różne rozgrywki, a że też lubiłem analizować statystyki i miałem dobrą pamięć więc miałem w głowie takie wyzwanie, czy da się 'okiwać' bukmachera przygotowując przemyślane typy. Na ogół jednak się nie dawało :D, bo jakiś typ pośród wielu, mimo dobrej analizy tabel i historii rozgrywek/drużyn, prawie zawsze chybił... Ale wtedy wciąż jeszcze łudziłem się, że jest możliwe wygrać...
W październiku 2013r. szukając przez Internet pracy za granicą miałem sporo czasu wolnego. Zarejestrowałem się u bukmacherów internetowych i wpłaciłem 500zł. Zacząłem obstawiać zakłady przez Internet (po raz pierwszy w Życiu - wcześniej grywałem tylko 'normalnie' w kolekturach). Obstawiałem codziennie po kilka meczów i regularnie wygrywałem... Po 2 tygodniach na moim wirtualnym (ale realnym :D) koncie u bukmachera było już ~19 000zł ! Przecierałem oczy ze zdumienia... Co za seria ! W międzyczasie, kilka dni wcześniej, wymyślilem, że skoro już tak świetnie mi idzie, to zrealizuje marzenie o podróży do Ameryki Południowej. Zacząłem juz wybierać potrzebny mi ekwipunek i ogólnie zbierać informacje. Gdy już 'miałem' te ~19 000zł to postanowiłem, że 'dojdę' do 20 000zł i wtedy skończę grę oraz zlecę wypłatę z konta bukmachera na konto bankowe. A potem rozegrał się 'dramat': w sobotę, 9.11.2013. zagrałem duży zakład za ~5000zł, z którego do wygrania było 'tylko' kilkaset zł (chciałem dozbierać ten tysiąc 'bezpiecznymi' zdarzeniami o niskich kursach). Przegrałem ten zakład, ponieważ jakaś drużyna piłkarska strzeliła gola w 9. minucie doliczonego czasu do piewszej połowy (!), a miała juz w tej połowie nie strzelić. Wtedy zrobiłem coś najgorszego, co mogłem zrobić - zacząłem się odgrywać ! (była sobota, bardzo dużo meczów do zagrania). Na drugi dzień popołudniu przegrałem ostatnie pieniądze ! Co za dureń ! Byłem na siebie tak wściekły, że poszedłem do lasu i aż 'chciałem' się mocno walnąć głową w drzewo (dobrze, że tego nie zrobiłem :D). Marzenie o Brazylii, Chile, Peru, Ekwadorze czy Kolumbii uciekło, choć było już tak blisko. Aj, długo to bolało...
Dzień po tej porażce, znalazłem w Internecie ofertę pracy jako rikszarz w Amsterdamie. Bez wahania czy długich rozważań zadzwoniłem, umówiłem się i następnego dnia jechałem już do największego miasta w Holandii...